Trudno zliczyć, jak wiele mandatów udzielono w zeszłym roku z powodu nieprzestrzegania obostrzeń sanitarnych. Kary dotyczyły nie tylko maseczek, ale również prowadzenia działalności w trakcie lockdownu. I o ile maseczkę dla świętego spokoju można nosić, o tyle rezygnowanie z prowadzenia biznesu i patrzenie, jak upada, jest nie do zniesienia. W styczniu tego roku pewien przedsiębiorca z Ostrowa Wielkopolskiego otworzył restaurację mimo lockdownu. Otrzymał karę w wysokości 30 tys. zł.
Sąd po stronie restauratora
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu uchylił decyzję sanepidu. Dzięki temu przedsiębiorca nie musi płacić 30 tys. zł kary, co dla osłabionej pandemią firmy mogło skończyć się bankructwem. Co więcej, Inspektor Sanitarny został zobowiązany do pokrycia kosztów postępowania w wysokości ponad 4000 zł.
Zastanawiacie się, w jaki sposób sanepid dowiedział się o działaniu restauracji? Dla przypomnienia, w styczniu 2021 roku restauracje mogły oferować jedynie posiłki na wynos. W lokalu pana Dawida — właściciela ostrowskiej restauracji — klienci jedli na miejscu. Jako że proces otwierania restauracji może trwać od kilku miesięcy, nawet do dwóch lat, nie dziwi nas, że przedsiębiorca zdecydował się otworzyć restaurację w samym środku pandemii.
Właściciel restauracji otrzymał łącznie 2 kary: 30 000 zł i następnie 5000 zł, ale zamiast zapłacić, skierował sprawę do sądu. Jak sam mówi, do końca nie wiedział, czy wygra, ale przeczuwał, że prawo jest po jego stronie. Miał słuszność, a ten śmiały krok z pewnością mu się opłacił.
Kilka słów o „uczciwych” donosicielach
Sanepid to instytucja dobrze znana każdemu, kto kiedykolwiek pracował w gastronomii. Niestety, nie kojarzy się dobrze. Surowość polskiego sanepidu jest szeroko znana, ale mimo wszystko restauracje stosują się do wszystkich zaleceń. Inaczej nie uzyskają zgody na prowadzenie działalności.
Mimo całej legendarnej otoczki, jaka krąży wokół sanepidu, inspektorzy sanitarni nie mają oczu dookoła głowy i nie są w stanie kontrolować wszystkich lokali gastronomicznych. W związku z tym inspekcja sanepidu dotyczy przede wszystkim nowych lokali, a także tych, na które ktoś złożył donos. Co najsmutniejsze, donosy w trakcie pandemii zwykle składają ludzie, którzy chętnie stołują się w danej restauracji, czy barze. A przecież, gdybyśmy chcieli zachować maksimum bezpieczeństwa, nie powinniśmy wychodzić z domu, prawda? Najwyraźniej jednak niektórzy czerpią satysfakcję z możliwości zaszkodzenia drugiej osobie, czego bardzo nie pochwalamy.